Kocham słowa. Nie potrafię się bez nich obyć. Słowa bardziej do mnie przemawiają niż cokolwiek innego, może dlatego zajmuję się teraz tym czym się zajmuję. Słowa potrafią ranić, słowa potrafią wzruszyć… nawet jeśli wolimy oglądać czyny, wiedzieć, że ktoś coś dla nas robi, to jednak słowa chcemy słyszeć, wolimy się nie domyślać. Jeśli zobaczysz słowa - nie będzie już wątpliwości. Owszem - mogą przedstawiać nieprawdę, ale słowa mają większą moc niż nam się wydaje.
Postanowiłam samodzielnie zinterpretować kilka piosenek, których słowa do mnie przemawiają, po usłyszeniu których mam dreszcze, wzruszam się lub śmieję. Moje podejście do tematu: Co autor miał na myśli.
Na początek trochę feministyczne podejście do piosenki Christiny Aguilery z płyty Stripped, pt. Underappreciated. (Swoją drogą wspaniała artystka, bardzo dojrzała, o niesamowitym głosie)
“I remember when it all first began
We were tight right from the start
It wasn’t long before you came on strong
Trying hard to win my heart (trying to win it)
I played hard to get but I couldn’t help
But give up my heart in the end
You were thoughtful
Careful not to hurt the relationship
What happened to those days
When you used to be compassionate (compassionate)
Caring what I thought and said
So attentive, a gentleman
Now it’s hard to turn your head
Away from the TV set
Taking me for granted lately
And frankly it’s gotta quit
(I’m not taking this)
Ooh I feel underappreciated
Oh, now girls help me out
If you know what I’m talking about, I said
Ooh I’m feeling underappreciated
For all the time and effort
I have put in this commitment (woo!)
Let’s take it back again
To the very beginning
When our love was something new
Back when romance was important
Not just another thing to do (another thing to do)
I was feeling high on loves delight
Thought I’d never come back down
Now it seems that you and me
Have lost our solid ground
But after time I’ve realized
I seem to give more than I get (give more than I get)
Funny how things seem to change
After a few years commitment
Used to talk for hours on end
Of our dreams while we lay in bed
I miss those days when you stayed awake
Now you roll over and snore instead
(I’m tired of this shit)
Ooh I feel underappreciated
Now girls help me out
If you know what I’m talking about, I said
Ooh I’m feeling underappreciated
Ooh, for all the time and effort
I have put in this commitment
Ohh, yeah, uh
Yeah yeah yeah yeah
Ohh, ooh
I miss the nice massages
The long phone calls and the
Way you talked how it’d turn me on
Miss the bubble baths
Had the sweetest laughs
I’m needing those days back
Ooh I feel underappreciated
(Oh, yeah, ooh)
Now girls help me out
If you know what I’m talking about, I said
Ooh I’m feeling underappreciated
(Yeah, feeling)
For all the time and effort
I have put in this commitment, I feel
Ooh I feel underappreciated
(Ohh yeah, yeah)
If you feel me, sing it with me
Come on, help me out
Ooh I’m feeling underappreciated
(Yeah yeah yeah)
Oh ooh, oh ooh yeah”
Podobno związek przez cztery lata może być świeży i pełen radości, po tym czasie trzeba się nieźle napocić i napracować, żeby wszystko grało. No cóż, mam nawet w tym względzie pewne doświadczenie i pewnie będę się musiała zgodzić z tą teorią. Co jednak tak naprawdę chce przekazać w swojej piosence Christina? Myślę, że najzwyklejszą prawdę o związkach, może nie wszystkich, ale na pewno kilka takich związków się znajdzie.
Początek romansu - mężczyzna stara się o kobietę, jest miły, super się uśmiecha, pozwala kobiecie na niemalże wszystko, obsypuje ją prezentami, jest gentelmanem, dobrze się wysławia. Powoli zdobywa jej serce, ona się początkowo opiera (może tylko dla zasady), w końcu jednak ulega urokowi uwodziciela. Zaczyna się cudowna sielanka, podczas której zakochana para nie odrywa od siebie wzroku i nie tylko, oboje praktycznie nie dotykają ziemi, fruwają wśród obłoków, nie widzą nikogo poza sobą. To piękne zauroczenie trwa jakiś czas, postanawiają ze sobą zamieszkać, by sprawdzić się w roli przygotowującej ich do wspólnego życia. Kochają się mocno, biorą wspólne kąpiele, masaże, nie wychodzą praktycznie z domu tygodniami, nikt więcej do szczęścia nie jest im potrzebny… Trwa to kolejną chwilę… i zaczyna się prawdziwe życie. Po tych 4 (3, 4, 5 latach) nagle okazuje się, że nie wszystko już jest takie sielankowe. Znają się bardzo dobrze, widzieli się w wielu różnych sytuacjach, nadal są w sobie zakochani, ale coś zaczyna się psuć. I tu, w piosence nagle facet się odmienia. Przestaje szaleć za swoją ukochaną, bierze szybki prysznic, zapomina o masażach i czułych nocach, zasypia głośno chrapiąc (skąd nagle pojawiła się u niego ta przypadłość? Czy ukrywał przed nią, że chrapie?) Gdy do niego dzwoni i jak zwykle chce pogadać kilka godzin o zupełnych głupotach, bo za nim tęskni - on najzwyczajniej w świecie ma wtedy coś innego do roboty (czemu więc wcześniej wielogodzinne telefony i rozmowy o niczym mu nie przeszkadzały?) W końcu dziewczyna zaczyna sobie uświadamiać, że więcej z siebie daje niż otrzymuje i że kilka lat związku może go naprawdę odmienić. Gdzie się podziały te czasy, gdy mężczyzna jej słuchał? Gdy każde jej słowo było dla niego ważne? I dlaczego (do cholery - na pewno chciała użyć tego słowa) nie można oderwać go od telewizora (gier komputerowych, komputera, samochodu - niepotrzebne skreślić) Skończyły się nocne rozmowy (swoją drogą, powinni iść na film ” Nocne rozmowy”), rozpoczęła się samotność we dwoje. Dziewczyna zastanawia się czy nie zakończyć swojego długoletniego romansu, pyta inne dziewczyny, co ma zrobić ( w końcu i one mogły być w podobnej sytuacji i większość na pewno była) i marzy by piękne czasy ich miłości powróciły(kiedy namiętność, romans i uczucia nie były kolejną rzeczą do zrobienia)… ale czy to w ogóle możliwe?