Opublikowane 20 maja 2009, godz. 11:06
Mam takie okresy w życiu, gdy czytam bardzo dużo książek. Czasem czytam kilka naraz, czasem kończąc jedną od razu zabieram się za następną. Mam też takie okresy w życiu, że nie czytam nic co ma okładkę, więcej niż kilkadziesiąt stron druku oraz cierpi na brak obrazków i zdjęć. Właśnie jestem w fazie nieczytelniczym, co z jednej strony wcale mnie nie martwi, a z drugiej zaczyna zastanawiać, dlaczego już tak długo jestem w tym stanie. Ostatnia książka jaką przeczytałam to Brida - Paulo Coelho i właściwie od tego czasu nie sięgnęłam po nic nowego.
Zainteresował mnie jednak pewien konkurs, organizowany przez wydawnictwo Media Rodzina, specjalnie dla blogerów. Oczywiście dotyczył książki - w tym przypadku nowej powieści Kevina Brooks’a, autora ksiażek dla młodzieży. Postanowiłam przeczytać pierwszy dostępny rozdział książki pt. Candy, by sprawdzić, czy jestem zainteresowana konkursem. Do wygrania jest oczywiście książka tego autora. I co się stało? No cóż - wciągnęłam się… pierwszy rozdział skończył się w tzw. momencie przed reklamą i nie mogę się już doczekać kiedy dowiem się co było dalej… a ponieważ nie należę do osób, która książki kupuje, (co najwyżej pożyczam od znajomych lub wypożyczam z biblioteki i naprawdę rzadko coś sama kupię lub dostanę) to jednak mam nadzieję, że stanę się posiadaczką egzemplarza książki Candy. Proponuję obejrzeć zwiastun książki, być może obraz zainteresuje do przeczytania tej mrocznej powieści o miłości:
No cóż, nastolatką już nie jestem - ale uwielbiam czytać takie książki - są nieco inaczej napisane, ale wciągają równie mocno co tzw. powieści dla dorosłych. Zresztą reguły nie ma, bo jestem też fanką książek dla dzieci. Czy mogę polecić tę książkę? Z pewnością po przeczytaniu pierwszego rozdziału powiem iż jestem na tak, jednak dopiero gdy dotrę do ostatniej strony,wtedy będę miała pewność stuprocentową i podzielę się wiedzą na temat powieści Kevina Brooksa.
Opublikowane 6 września 2008, godz. 15:23
Każdą książkę autorstwa Amélie Nothomb po prostu w siebie wchłaniam, smakuje i rozkoszuje się każdym zdaniem. Zawsze mnie zaskakuje - co chwile tworząc coś nowego i unikalnego. Jej język jest prosty, lekki, ale nie infantylny - tworzy książki krótkie, ale dla mnie każda z nich jest po prostu dziełem. Ta Belgijska pisarka zwiedziła dzięki ojcu dyplomacie kilka egzotycznych krajów - co wpłynęło również na jej twórczość - zresztą kilka jej książek nawiązuje do niej samej, reszty bohaterów wolałabym z nią nie łączyć. Fascynuje ją brzydota, realizm opisów - dzięki czemu postaci które tworzy są bardzo żywe i z niektórymi można się utożsamić. Książka - Dziennik Jaskółki to jej przedostatnia wydana powieść. Właściwie oprócz najnowszej i chyba dwóch niewydanych jeszcze w Polsce książek - przeczytałam wszystkie jej powieści jednym tchem. Wciągają i zmuszają do myślenia. Czasem się zastanawiam, dlaczego ja nie wpadłam na to, żeby je napisać. Dziennik jaskółki to opowieść o mordercy na zlecenie, który właściwie został nim z powodu zawodu miłosnego. Chcąc zabić w sobie wszelkie uczucia postanawia sam zabijać. Początkowo sprawia mu to ogromną przyjemność, jednak gdy przeczyta pamiętnik zamordowanej przez siebie nastolatki zmieni nieco swoje zdanie… Czy da się tak w 100 % zabić w sobie resztki odczuć i uczuć? Polecam książkę, jak i wszystkie inne tej autorki.
Opublikowane 4 sierpnia 2008, godz. 18:48
Po książkę Gabriela Garcii Marqueza sięgnęłam po raz pierwszy na moim urlopie w Niemczech. Leżała schowana wśród innych, ale pomimo koloru bardzo się wyróżniała i zachęcała do ściągnięcia z półki. Ponadto była dość cienka, dzięki czemu nadawała się na krótki urlop.
Nie wiem czy to wstyd, ale “Na fałszywych papierach w Chile” to pierwsza książka jaką przeczytałam tego autora. Wprawdzie jego inne powieści są nieco bardziej znane niż ten reportaż z Chile, jednakże cieszę się, że to właśnie ta książka była moją pierwszą. Pomimo dość ciężkiego tematu, czytało mi się ją naprawdę lekko. Pióro Marqueza świetnie oddaje sytuacje i nastroje, poza tym ów reportaż napisany był w dość lekkim tonie, bez moralizatorstwa i zbyt drastycznych opisów. Książka była mi bliska, gdyż pomimo iż zdarzenia mają miejsce w dość odległym od Polski kraju, to jednak czułam pewną więź z uciskanymi przez dyktaturę chilijczykami. Takie historię działają na moją wyobraźnię, gdyż jestem dzieckiem stanu wojennego i jeszcze mimo wszystko nieco pamiętam… Historia wyganego ze swojej ojczyzny reżysera, który po latach wraca, by przez 6 tygodni w przebraniu filmować Chilijską rzeczywistość, to przejmująca opowieść o utracie swojego miejsca, ukochanego kraju i najbliższych. Książka ukazuje losy ucięmiężonych ludzi, którzy jednak nie poddają się i ciągle walczą o swój kraj, choćby z daleka. Piękna i wzruszająca. Polecam!