Ze słonecznej Irlandii wybrałam się samolotem do Londynu. Tam na lotnisku, bardzo strzeżonym zresztą, spotkałam się z chłopakiem i bratem, którzy przylecieli z Wrocławia i razem wyruszyliśmy na podbój Londynu. Zatrzymaliśmy się u dawno nie widzianego kuzyna i jego rodziny. Po zremisowanym meczu Polska - Austria, mieliśmy ze znajomymi bardziej niż mecz udaną imprezę. Kolejne trzy dni, to wieczorne imprezy i zwiedzanie Londynu.
Pierwszego dnia nie byłam za bardzo zachwycona miastem. No może oprócz Metra, które w Polsce przydałoby się najbardziej, szczególnie zamiast Polskiej Kolei. Dzięki szybkości przemieszczania się metrem i jednodniowemu biletowi, mogliśmy naprawdę sporo pozwiedzać… i tak też się stało.
Cóż zatem widzieliśmy podczas owych kilku dni. Można powiedzieć, że tzw. “must see” i kilka mniej istotnych miejsc. Najbardziej zapadły mi w pamięć takie oto miejsca:
- Oxford Street - gdzie nic sobie nie kupiłam, ale jakoś nic nie wpadło mi w oko
- Hyde Park - po którym nieco pochodziliśmy
- Muzeum Historii Naturalnej - zapewne więcej bym wiedziała, gdyby i u nas takie muzea powstawały
- Muzeum Nauki - ciekawe eksponaty, jednak mogło być nieco lepiej
- London Eye - droga, półgodzinna przejażdżka, ale uważam, że warto było, bo widoki piękne
- Canary Wharf - to miejsce zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Uwielbiam taką nowoczesność
- Wystawa Samochodów - prawie siedziałam w Aston Martinie, niestety prawie. Pozostał mi Bentley i Porsche itp.
- Muzeum Shakespeare’a - byłam w środku i jakoś nie zauważyłam niestety wejścia, poza tym w sklepiku z pamiątkami nic nie kupiłam
- Pałac Buckingham - no cóż, nie zwiedziliśmy, fotki jedynie z zewnątrz, ale i tak uważam, że jak na Pałac, jest nieco za mały… może następnym razem się uda…
- Tower Bridge - piękny most, ale chyba każdy go kojarzy
- Tamiza - chcąc nie chcąc - jednak się ją widziało
- Parlament - akurat w tym czasie Londyn odwiedził amerykański prezydent George Bush
- Dzielnica Notting Hill - naprawdę piękne miejsce… zajęło drugie miejsce po Canary Wharf
- Camden Town - no cóż, nie w moim stylu
- Sushi Bar - pychota, nie ma to jak dobre Sushi w Londynie
- Bar - Zjedz ile chcesz za 7 funtów - kuszące i nawet smaczne
- Most Milenijny - nowoczesny i przyjazny dla turystów
- Trafalgar Square - akurat trafiliśmy na imprezę typu: kultura krajów azjatyckich, która przesłoniła nam cały plac
- Harrods - podniecanie się drogimi markami jakoś nie jest w moim guście, ale zwiedziłam… nuda, chociaż budynek niczego sobie
- Big Ben - obfotografowany
- Piccadilly Circus - nocą…
Trochę zobaczyliśmy jak na tak krótki okres czasu, sporo zostało do zobaczenia i zwiedzenia, ale myślę, że to nie ostatni mój wyjazd do Londynu, tak więc na pewno jeszcze pozwiedzam zaległe zabytki, muzea, dzielnice i niezwykłe miejsca Londynu.
13 maj 2010, godz. 12:54
dzieki Wydrukowalam liste Jade tam jutro Pozdrawiam