Sylwester 2007 / Nowy Rok 2008

Sylwester tego roku miał być takim, jakim zwykle był w moim przypadku - czyli słabym dniem, na który z pewnością nie czekam i który mnie w ogóle nie interesuje. Bo chyba nie miałam Sylwestra, który by mnie usatysfakcjonował do końca. Było kilka miłych, reszta zaś albo nudna albo wyjątkowo burzliwa. Już niemalże czułam, że to jakaś paskudna klątwa i dzień 31 grudnia nigdy nie będzie taki jaki być powinien. Rok 2007 miał się zakończyć wprawdzie miło, ale bez tzw. fajerwerków, bez szalonego tańca i wygłupów (no może kilka by się pojawiło) i już się na to przygotowałam. Wąskie grono, kilka łyków szampana, ciekawe rozmowy i spać. Ale u mnie plany szybko się zmieniają. Wystarczyło, że moja czarodziejska mama zadała mi pytanie: a jeśli ktoś do Ciebie zadzwoni kilka godzin przed północą i Cię gdzieś zaprosi, to co zrobisz? Mówię mojej mamie zatem, że to absolutnie niemożliwe, nic takiego się nie wydarzy, a jak się wydarzy, to odmówię. No i wydarzyło się. Kolega zaprosił mnie na szybki wyjazd do Pragi. No i jako osoba spontaniczna po prostu pojechałam. Miałam chwilkę, żeby się w coś ubrać sensownego - zatem szybko pobiegałam do sklepu i kupiłam sobie cieplejszą kurtkę (Protest rulez), a przy okazji mniejszy aparat, żeby nie taszczyć swojej lustrzanki. I tak wybraliśmy się busem do Pragi na Sylwestra.

praga.jpg

Droga do Pragi spokojna, chociaż GPS pokazywał ciągle coś innego. Na miejscu miliony ludzi, pełno cudzoziemców, Czechów zaś jak na lekarstwo (przynajmniej tak mi się wydawało). Jako, że Praga stolicą Czech jest, to stwierdziłam, że powinien ten dzień być tu szczególnie hucznie obchodzony. No i był, przede wszystkim jeśli chodzi o fajerwerki. Od naszego przyjazdu, czyli około godziny 22.00 ulice były nie tylko zaludnione, ale przede wszystkim fajerwerki wybuchały non stop. Niektóre ku mojemu zaskoczeniu wprost na ludzi (taki tam rodzaj, który leci w tłum) Muszę przyznać, że szczególnie Japończycy przodowali w ilości podpalanych sztucznych ogni. Samo miasto nie miało jakiegoś specjalnego pokazu (trwało to po północy kilka minut) za to mieszkańcy i przyjezdni popisali się w tym temacie.

fajersw.jpg

Jeśli chodzi o muzykę i artystów, a także scenę na której występowali, to muszę przyznać, że Polska nieco lepiej przygotowała się do obchodzenia pierwszego dnia w nowym roku. Oglądając przez chwilę relacje z Wrocławia czy z  Warszawy i Krakowa, stwierdzam, że Polskie sceny i artyści nieco lepiej wypadli niż Czescy. W Czechach nie było tego rozmachu co w naszej ojczyźnie. Ale nie czepiam się, w końcu mogłam na żywo zobaczyć Helenę Vondrackovą, Karela Gotta czy znaną ostatnio w Polsce młodą artystkę - Ewę Farna.

praga3.jpg

Nie wiem też, czy to skutki picia alkoholu, czy naszej polskiej mentalności, ale Polacy chyba nieco lepiej się bawią na tego typu imprezach niż inni europejczycy. Nie widziałam zbyt wielu ludzi, którzy by po prostu tańczyli na ulicach. Mnóstwo Anglików, Włochów, Japończyków, Niemców, mniej nieco Czechów, ale żadna z tych nacji, jakoś nie pchała się do hucznej zabawy. Wiem, natomiast, że wystarczy wyjść na jakąś imprezę w mniejszym mieście w Polsce i ludzie po prostu nie żałują swych nóg.

praga2.jpg

Cóż mogę powiedzieć, Sylwester zaliczam do wyjątkowo udanych, głównie dlatego, że spędziłam go w gronie ludzi, których bardzo lubię oraz dzięki temu, że na chwilę się zgubiłam i mogłam przez moment w samotności pozwiedzać piękną Pragę. Polecam ją nie tylko jako miejsce do odwiedzenia 31 grudnia. To po prostu piękne miasto z duszą i cieszę się, że mogłam właśnie w tym miejscu spędzić pierwszy dzień Nowego Roku 2008.

Dodaj swój komentarz