Koncert Justina Timberlake’a… w kinie

just.jpg

Uwielbiam koncerty. Gdybym mogła, chodziłabym przynajmniej na jeden w tygodniu. Niestety ani czas, ani ilość występujących u nas gwiazd mi na to nie pozwala. Zresztą nie każdy artysta znajduje się w kręgu moich zainteresowań. Muszę przyznać, że lubię różnorodną muzykę i praktycznie z każdego gatunku (prawie z każdego) mogę wybrać coś dla siebie. Staram się nie krytykować nikogo za gust muzyczny, w końcu nikt nie może sobie zabronić, czegoś co mu się podoba. Niektórzy lubią to, inni coś jeszcze innego. A ja lubię “wszystko”, byle w dobrym wykonaniu, bez fałszów i nudy. Jestem zwolenniczką - jeśli już coś robisz, zrób to chociaż porządnie. Do czego jednak zmierzam? Otóż - jednym z moich ulubionych wokalistów muzyki z gatunku POP, jest Justin Timberlake. Uważam, że to naprawdę zdolny człowiek, bardzo utalentowany i pracowity. Człowiek, który urodził się by stanąć na scenie, z charyzmą, dobrym wyglądem i wieloma pomysłami na siebie i swoją karierę. Muzyka, która wykonuje - to po prostu wysokiej klasy Pop. Nie każdy może się ze mną zgodzić, nie każdy musi go lubić, ale należy mu przyznać, że wykonuje naprawdę dobrą robotę i wkłada w to całe serce i energię.

justin.jpg

No i właśnie - zafascynowana jego karierą, głosem i muzyką, tym jak dochodził do tego, by znaleźć się w tym właśnie miejscu, w którym obecnie jest, wybrałam się do Multikina na jego koncert. Koncert z 2007, który dzięki wydanej płycie DVD można obejrzeć również w domu. No, ale w domu, to nie to samo co na wielkim ekranie, dlatego zdecydowałam się wybrać do kina. I było naprawdę wspaniale - widownia dopisała, gadżety w postaci darmowych starterów Ery również, a przede wszystkim sam koncert z Madison Square Garden. Powiem tak - Mistrzostwo. Wspaniałe widowisko, świetnie dopracowane, momentami jednak także spontaniczne i bardzo efektowne. Profesjonalizm w każdym calu. I chociaż lubię typowe koncerty, w których chodzi przede wszystkim o muzykę, nie zaś o show, to jednak jestem zwolenniczką dopracowanych w każdym szczególe muzycznych przedstawień. Przede wszystkim wiadomo, że kupując bilet na koncert Justina Timberlake’a, można spodziewać się po prostu wspaniałych wrażeń, pięknych kobiet, seksownego tańca, wspaniałych muzyków, niesamowitych efektów specjalnych, piosenek z 1 miejsc z list przebojów, szalonych fanek, głośno krzyczących, no i oczywiście wspaniałego głosu i utworów śpiewanych na żywo (nie z playbacku). Można sobie tylko wyobrazić, ile przygotowanie takiego show wymaga pracy. To hołd złożony dla fanów za to, że kupują jego płyty. Jestem pod wrażeniem napięcia, jakie można wywołać poprzez grę świateł i muzykę. Ten koncert tak bardzo mi się podobał, że mam ochotę kupić płytę DVD i znów obejrzeć to co widziałam na dużym ekranie. Dlaczego? Ponieważ nastroił mnie bardzo pozytywnie, po koncercie miałam ochotę do działania i byłam po prostu radosna. Timberlake w ostatniej piosence wyznaje, że jest wzruszony, poruszony i naprawdę szczęśliwy i wdzięczny, że ma taką pracę. Myślę, że za parę lat będzie jeszcze większym artystą, bo wie czym jest showbiznes i jak pracować nad swoją karierą. No i jest wodnikiem:) podobnie jak ja, dzięki czemu lubię go jeszcze bardziej:)

A to już fragment koncertu:

i jeszcze jeden… miłego oglądania

Komentarze (3) do wpisu: “Koncert Justina Timberlake’a… w kinie”

  1. KluchaaNo Gravatar:

    Zgadzam sie z Tobą w 10000000% !

  2. iza bNo Gravatar:

    czesc wiez co w tej recenzji wyrazilas dokladnie moje uczucia tez sie tak czuje za kazdym razem sluchajac jego piosenek a koncert z madison…. jest po prostu GENIALNY!!!!!!!!!!! jego koncert w Polsce to moje najwieksze marzenie mam nadzieje ze sie niedlugo spelni…………….
    a propo tez sie nazywam iza i jestem wodnikiem jak cos to napisz na poczte cos pozdrawiam

  3. JaszkoNo Gravatar:

    Ja wlasnie otworzylem świeżo nabyte pudełko z koncertem DVD.. i jestem załamany. Jakość dźwieku FATALNA! BArdziej słychac drące sie fanki niż Justina. Problem polega na tym, że nie nagrano dzwięku z mikrofonow tylko dzwiek, ktory było słchac w Madison. Czyli wszystko i nic. Tragedia. Nie wiem jak można było tak nieprofesjonalnie to wykonać.

Dodaj swój komentarz