Podsumowanie filmowe

Minęło kilka tygodni, chyba ze trzy… a ja coraz rzadziej oglądam filmy… no cóż, taka praca, nie zawsze znajduję czas na przyjemności. Te trzy tygodnie obfitowały jednak w kinowe wydarzenia i tzw. oglądanie na kanapie (zresztą bardzo wygodnej). Oto krótka niestety prezentacja obejrzanych przeze mnie tytułów.

DZIĘKUJEMY ZA PALENIE - reż. Jason Reitman (2005)

dziekujemy_za_palenie.jpg

Reżysera filmu poznałam (nie osobiście oczywiście) przy okazji filmu “Juno”. Muszę przyznać, że człowiek ten wybiera dość kontrowersyjną tematykę, ale podaje ją w naprawdę strawny sposób. Zanim zajął się nieletnimi matkami, spróbował przedstawić historię człowieka, który pracuje dla koncernów tytoniowych. Z tytoniem nie mam zbyt wiele wspólnego, czasem jestem biernym palaczem i dwa razy do roku zapalę cygaretkę (ciii), ale to naprawdę wszystko. Dlaczego? Bo wiem, że palenie nie tylko zabija, ale także jest dość nieprzyjemne… (tak - szczególnie dla mnie, gdy wychodząc z pubu śmierdzę jak popielniczka) Zboczyłam z tematu… wracając zatem…  film w lekki sposób przekazuje informację o tym, że palenie szkodzi, chociaż właściwie co tak naprawdę nam nie szkodzi?  Zabić może naprawdę wszystko…  można np. zadławić się zdrową żywnością lub utopić podczas treningu na basenie. Drastyczne, ale jednak… Nie ma reguły, chociaż paleniu mówię zdecydowane Nie. Film jednak bardzo mi się podobał, a główny bohater Nick Naylor zdobył moją sympatię… Polecam!

MONTY PYTHON I ŚWIĘTY GRAAL - reż. Terry Gilliam, Terry Jones (1975)

monty_python_i_swiety_graal.jpg

Gdy powstawał ten film, nie było mnie jeszcze na świecie… nie byłam nawet zarysem koncepcji… za to grupa Monty Pythona koncepcję na swój film niewątpliwie miała i jak zwykle znakomicie się spisała (ot taki rym) Święty Graal to… no cóż… to trzeba zobaczyć. Poszukiwacze kielicha Chrystusa chyba za bardzo się zapędzili, w końcu co miałby robić ten przesławny kielich w Anglii, wśród miejscowych wieśniaków, dziwnych Francuzów, rycerzy Ni, rycerzy bez kończyn, wciąż gotowych do walki, żywopłotów czy atakujących na śmierć słodkich, białych króliczków. Nie, tam na pewno nie ma Świętego Graala… chociaż Król Artur z rycerzami Okrągłego Stołu  wierzył w szczęśliwe zakończenie… Film jest arcydziełem. Po prostu!

JACK I JILL VS. THE WORLD - reż. Vanessa Parise (2008)

jack_i_jill.jpg

Eee… Jack i Jill… para dziwaczna, chociaż bardzo sympatyczna. On - poważny pracownik agencji reklamowej, Ona - aspirująca aktoreczka. Połączyło ich… Wielkie NIC. Dobra…nie wiem o co w tym filmie chodzi… Reżyserka bardzo milusia (bo gra w tym filmie, więc można jej się dokładniej przyjrzeć) ale co poza tym? No dobra, ma ten film jakiś urok, w końcu obejrzałam go od początku do końca… ale. Ale brakuje w nim treści. Jest kilka ciekawych momentów, parę zabawnych testów, ale to jeszcze nie powód, żeby nakręcić ten film. Myślę sobie czasem, że ludziom się nudzi, chyba im się wydaje, że dorównają takim komediom romantycznym jak Cztery Wesela i Pogrzeb…  A może im się nie wydaje… Jeśli to miała być niskobudżetowa komedia romantyczna, to ja wysiadam z tego pociągu… (chyba zrobiłam właśnie overreacting, ale trudno:)

SEN KASANDRY - reż Woody Allen (2007)

sen_kasandry.jpg

Filmów Allena się nie ocenia. To mistrz, który każdym swoim filmem udowadnia, że owym mistrzem jest. Owszem - może mieć jakieś wpadki, ale ogółem zawsze wychodzi na plus. Film Sen Kasandry to z pewnością nie wpadka. Jest to bowiem jeden z kolejnych etapów, jaki Woody przechodzi - etap twórczości zaangażowanej. Tragedia Grecka w nowoczesnym, angielskim wydaniu. Po występku przychodzi kara… (chociaż nie do końca tak było w przypadku thrillera Wszystko Gra). Czy mi się spodobał ten film? Oczywiście, że tak, chociaż osobiście wolę filmy, w których również gra oraz jego komedie, w których ujawnia swoje doskonałe poczucie humoru i cyniczne podejście do świata. W przypadku Snu Kasandry jest inaczej… Mało w niej Allena, pojawia się od czasu do czasu jakaś allenowska rysa, ale dla fanów reżysera to z pewnością za mało. Film jednak mogę śmiało polecić, szczególnie ze względu na świetną grę aktorską, zdjęcia i wciągającą historię.

IRONMAN - reż Jon Favreau (2008)

ironman.jpg

DOSKONAŁA ROZRYWKA. Wspaniały film przy którym nie trzeba myśleć, który Cię rozbawi i wciągnie. Naprawdę, brakowało mi czegoś takiego ostatnio. Nie bardzo miałam ochotę wybrać się na ten akurat film, ale nie żałuję. Od czasu Transformersów to jeden z lepszych filmów akcji i sci-fi. Świetne efekty specjalne, zabawne dialogi, wreszcie jakaś porządna nierzeczywistość i o dziwo doskonale pasujący do tytułowej roli Robert Downey Jr. Reżyser spisał się znakomicie. Polecam film - rozrywka pierwsza klasa.

SZTUCZKI - reż. Andrzej Jakimowski  (2007)

sztuczki.jpg

Nie oglądam zbyt wielu polskich produkcji, z jednego prostego względu - nie są po prostu dobre. Nie spieszyło mi się wobec tego do obejrzenia filmu Sztuczki, chociaż powinno, bo część zdjęć kręcona była w moim rodzinnym mieście, czyli pięknym Wałbrzychu (chociaż tylko jedna scena na mojej dzielni:). Nie spieszyło, a powinno - film ten, to moje zaskoczenie roku. Wiedziałam, że otrzymał różne wyróżnienia i nagrody, ale często jakiś artystyczny, niezrozumiały chłam nagradzają, więc się tym nie przejęłam. A powinnam. Naprawdę polecam ten film - jest zabawny, wzruszający, ze świetnymi zdjęciami, doskonałą, niespotykaną grą aktorską, pięknymi (chociaż nie zawsze) plenerami i zgrabnym scenariuszem. Reżyser stworzył wspaniały świat, który z lekkością porusza się po ekranie. Ta lekkość przypomniała mi niektóre obyczajowe filmy czeskie, których stylu nie mogłam się doczekać w polskim kinie… no i wreszcie powstały Sztuczki. Myślę, że mogę dać polskiej kinematografii jeszcze jedną szansę, nadzieja wciąż we mnie żyje.

BRATZ - reż. Sean McNamara (2007)

bratz.jpg

Cóż mogę powiedzieć - miałam się nawet nie chwalić, że widziałam ten film, ale co tam… niech będzie, nie będę nic ukrywać, nawet jeśli jest to dość dziwne. Tak, jestem dorosła, tak - etap zabawy lalkami mam za sobą, tak - już dawno skończyłam edukację. Tak tak tak…. co ja zatem sobie myślałam oglądając ten film dla dzieci (młodzieży?) Otóż przyznam się, włączyłam go tylko na chwilę, z ciekawości i… wciągnął mnie. Nie będę udawać, że się nic nie stało - film mnie wciągnął i kropka. No cóż - cztery dziewczyny, które za cokolwiek się nie wezmą to wszystko wychodzi im po prostu znakomicie. Pięknie wyglądają, pięknie śpiewają, uprawiają różne sporty, są najlepsze we wszystkim i są przyjaciółkami, których dziwna szkoła i panujące w niej zasady rozdzieliły na dwa lata. Nie będę zdradzać zakończenia… chociaż wiadomo, że takie filmy zawsze kończą się dobrze. A może obejrzałam ten film bo byłam zmęczona i nie miałam siły go wyłączyć? Nie, nie ma dla mnie usprawiedliwienia. Będę teraz z tym piętnem - ona ogląda filmy dla nastolatków i w dodatku jej się podobają - żyła do końca życia.

MELINDA I MELINDA - reż. Woody Allen (2004)

melinda_i_melinda.jpg

Jak zrobić film, który jest jednocześnie komedią i tragedią? Jak? Trzeba urodzić się Woodym Allenem i podzielić swój film na dwie części. Jedna to opowieść o życiu Melindy w komediowym stylu, a druga, to zupełnie tragiczna opowieść z życia Melindy. Czyli zupełnie tak jak w prawdziwym życiu. Komedia miesza się z tragedią, ale życie toczy się dalej… I chociaż nie ma w tym filmie Allena, to czuć zapach jego twórczości, dzięki temu iż akcja rozgrywa się w Nowym Yorku, jest mnóstwo rozmów, krótkich opowiastek i cudowny klimat Manhattanu. Melinda i Melinda to nie jest z pewnością arcydzieło, ale to jeden z tych filmów Allena, który można sobie spokojnie obejrzeć przynajmniej raz na rok. Polecam!

OBY DO WIOSNY - reż. Adam Rapp (2005)

oby_do_wiosny.jpg

No tak, oby do wiosny… czyli kolejny film z cyklu: jesteśmy tacy dziwni, nie kontaktujemy się z rodziną, mamy swoje problemy i jesteśmy zamknięci w sobie. Zawsze gdy widzę takie “dzieło” zastanawiam się, czy istnieją tacy ludzie na świecie, czy są takie rodziny i skąd scenarzyści biorą pomysł na te historie bez celu. Największym atutem tego filmu jest Will Ferrel, którego fanką stałam się od niedawna. Doskonały aktor, najbardziej w tym filmie zwrócił uwagę widza. Jest to jedyna postać, która wprowadza nieco komediowego nastroju, ratując film przed totalnym zamęczeniem się na śmierć. No i jeśli kot jest chory, to lepiej go uśpić, niż topić… (to tak na marginesie, ale bardzo w temacie filmu).

I to już niestety jest koniec.

Dodaj swój komentarz