Sesja do kalendarza, ale nie Pirelli

Godzina 10.00… rano… 14 października. Choroba zwana grypą, mniej więcej pokonana, chociaż nie do końca. Spotykamy się w Urzędzie Miasta - wyruszamy samochodami w nieznanym mi początkowo kierunku… bo nie wiem dokładnie gdzie sesja do kalendarza ma się odbyć. Zostałam bowiem wybrana, by przestawić swoją osobą kawałek miasta zwanego Wałbrzychem.

sesja3.jpg

Zdjęcia z backstage’u sesji (for. G.Szeligowski)

Chwila i już wiem - to runiny Zamku Nowy Dwór, na porośniętej lasem Górze Zamkowej, wznoszącej się na wysokość 620 metrów n.p.m.  Zamek wybudowany pradopodobnie na początku XIV wieku przez księcia świdnicko - jaworskiego - Bolka II. Budowla warowna była wykorzystywana przede wszystkim w celach obronnych, lecz niestety kres jej przyniósł pożar wywołany przez piorun.

sesja.jpg

Zdjęcie z backstage’u sesji (fot. G. Szeligowski)

Pierwsze zdjęcia powstają jednak gdzie indziej, a mianowicie na trasie rowerowej wokół góry Borowej, czyli na oznakowanej 25 kilometrowej trasie MTB. Tego dnia bowiem, sesja do kalendarza - Wałbrzych Moje Miasto - obejmuje dwie osoby - moją znajomą i mnie. Piękne słoneczne plenery, spadające z drzew złote liście, rower, plecak i aparaty - tak w skrócie można by opisać sesję z moim udziałem.

sesja1.jpg

Kolejnym miejscem wybranym na zdjęcia, były ruiny Zamku Nowy Dwór, na który trzeba się było nieco wspiąć. Czerwono - czarne elementy mojego ubioru miały współgrać z piękną, złotą jesienią. Miałam przy sobie kilka gadżetów w postaci map, aparatu marki Nikon, plecaka, a nawet innego zestawu odzieży i bidonu. Kilkadziesiąt zdjęć jakie fotograf Jarosław Michalak wypstrykał swoim aparatem marki Canon,  uwieczniły moją osobę na tle gór i zamkowego wejścia.

sesja2.jpg

Czy było ciekawie? Przede wszystkim dzięki znajomym, którzy tego dnia również pojawili się na sesji, było całkiem zabawnie… czasami aż za bardzo. Nie mogłam opanować śmiechu, włosy wirowały razem z wiatrem, nie wiedziałam co mam zrobić z rękami i ogólnie efekt był taki, że chyba nie będę zadowolona ze zdjęć, które powstały podczas sesji. Ciężko mi się bowiem pozuje przed zupełnie mi nie znaną osobą i jestem bardziej przyzwyczajona do forografowania innych, niż do bycia fotografowaną. Ale czas pokaże… Sesja, jako taka była jednak całkiem przyjemna i bardzo wesoła…

Jeden komentarz do wpisu: “Sesja do kalendarza, ale nie Pirelli”

  1. HeppNo Gravatar:

    ladne miejsce, ladne kolory; ciekawe, dlaczego akurat ta lokalizacja?

Dodaj swój komentarz