Opublikowane 30 sierpnia 2010, godz. 18:46
Już jest…. trzymam go w rękach i to niesamowite, ale na okładce jest moje zdjęcie. Ta spersonalizowana okładka katalogu w wersji XL znalazła się w moim egzemplarzu, dzięki czemu czuję się jeszcze bardziej związana z IKEA. Od kiedy poznałam markę IKEA, jeszcze długo przed tym, zanim pojawiła się w naszym kraju, po prostu zakochałam się w skandynawskim wzornictwie. Proste, wygodne, funkcjonalne - naprawdę świetny kawałek designu.

Tym razem biorę już drugi raz udział w akcji promującej najnowszy katalog IKEA. W zeszłym roku napisałam na ten temat dwa artykuły, jeden na moim blogu Dom Ogród Trendy (czasowo blog w zawieszeniu niestety, co ma się na szczęście wkrótce zmienić), drugi zaś na tej stronie pod tytułem Ja tu urządzę - z katalogiem Ikea. Najnowszy katalog jest już od kilku dni na rynku, jednakże nie mogłam się z nim zapoznać wcześniej, gdyż spędzałam tygodniowy urlop w Bieszczadach. Dziś odebrałam z poczty paczkę z kolejną olbrzymią wersją publikacji IKEA. Na okładce moje zdjęcie sprzed sklepu IKEA we Wrocławiu (specjalnie udałam się do Wrocławia na sesję zdjęciową i pozowałam stojąc na dachu samochodu), zaś w środku mnóstwo inspirujących wnętrz, nowych dodatków i pozytywnej energii.

Najnowszy katalog spełnił jak zwykle moje oczekiwania, mogę nawet powiedzieć, że jest lepszy od swojego poprzednika. W zeszłym roku w aranżacjach, chociaż dobrych, panował większy chaos, tym razem pojawił się ład, a całość jest bardziej przejrzysta. Jak co roku pojawiły się najpopularniejsze produkty w niższych cenach i chociaż kiedyś IKEA wydawała mi się bardzo droga, tym razem cenowo przebija inne sklepy z wyposażeniem wnętrz.

Wysoka jakość za przystępną cenę, proste i naprawdę świetne pomysły, ożywcze kolory i naprawdę można dzięki IKEA urządzić stylowo i modnie swoje mieszkanie lub dom. Ja od kilku lat jestem zakochana w tym sklepie i być może nie zawsze jestem obiektywna w tym względzie, ale mogę powiedzieć, że ilekroć się tam wybieram, czuje się naprawdę jak w domu. Gdy będę urządzać swój pierwszy dom, na pewno skieruje swoje kroki do sklepu IKEA. Tymczasem we wnętrzach, w których najczęściej przebywam, można znaleźć mnóstwo dodatków i elementów wyposażenia, właśnie z IKEI.

W najnowszym katalogu zachwyciły mnie moje ulubione kanapy i meble EKTORP, na których miałam przyjemność spędzać trochę czasu i mogę potwierdzić - są niezwykle wygodne. Wpadły mi w oko klasyczne dodatki, naczynia i elementy wyposażenia wnętrz w kolorze jasnego błękitu i biała kuchnia. Poza tym mnóstwo innych elementów, które na pewno znajdą się na mojej liście zakupów. W katalogu najbardziej urzekły mnie ciepłe, spokojne, relaksujące wnętrza, aranżacje domów i mieszkań, w których można poczuć się jak u siebie.

Zapraszam do zaglądania do sklepów IKEA, warto zapoznać się również z katalogiem. Poza tym atmosfera sklepu jest bardzo relaksująca…
Opublikowane 14 sierpnia 2010, godz. 23:04
Ranek. Sobota, 14 sierpnia 2010 roku… dzień wydawał się być zwyczajny i nic nie zapowiadało, że za kilka godzin wrócę obładowana całą masą pięknych i w dodatku smacznych (mam nadzieję) grzybów. Dlaczego? Padał deszcz, właściwie całkiem mocno, noc była burzowa i wyglądało na to, że tak szybko się nie rozjaśni. Odpoczynek w łóżku wydawał się zatem najrozsądniejszym, a przynajmniej całkiem przyjemnym, wyjściem. Jednak słońce nie dało się zbyt długo wylegiwać w łóżku i około godziny 11.00 pojawiło się praktycznie znikąd.

Koniec odpoczynku i pracy przy komputerze - czas zatem wyruszyć na poszukiwanie skarbów leśnego runa. Wyjechaliśmy samochodem w kierunku Chwaliszowa około godziny 13.00, by dotrzeć w wybrane przez nas miejsca. Okolice Jeziora Dobromierz są naprawdę piękne, lecz w niektórych miejscach bardzo trudno chodzi się po lesie. Górzyste i całkiem strome podejścia obfitowały wprawdzie w grzyby (większość niestety nie nadawała się do spożycia z oczywistych powodów), lecz miejscowi zajęli się nimi wcześniej, a nam pozostawili kilka małych, choć całkiem zgrabnych prawdziwków.

Mokre od deszczu lasy zamieniły się w pola grzybowe, które wystarczyłby kosić kosą, gdyby wszystkie grzyby nadawały się do spożycia. Przelotny deszcz znów zamienił się miejscami z ciepłym słońcem i dalsze poszukiwania smakołyków odbywały się już bez płaszczy przeciwdeszczowych.

Na szczęście kilka kilometrów dalej odnaleźliśmy nieuczęszczany przez turystów las, który owinięty pajęczynami czekał, aż wyzbieramy wszystkie pięknie pachnące grzyby… Było ich naprawdę sporo jak na taki niewielki kawałek lasu.

Przyjemnie chodziło się po już płaskim w miarę terenie i wyszukiwało odpowiednich dla nas okazów. Znaleźliśmy mnóstwo Borowików Szlachetnych, kilka Kani (tak, to były kanie) i kilka podgrzybków. Zbiór był całkiem spory i naliczyliśmy w sumie 90 prawdziwków.

Czyszczeniem, obieraniem i krojeniem zajęła się już moja mama, której przywieźliśmy, wraz z moim chłopakiem ów piękny zbiór. Zrobiłam to z oczywistego powodu - mama przygotuje mi bowiem najsmaczniejsze uszka do barszczu na świecie. Jest to potrawa, którą w Święta (ale nie tylko) mogę jeść na kilogramy i nawet ból brzucha z powodu przedawkowania mi nie przeszkadza.

Ten cudowny smak wprowadził mnie na leśne ścieżki w poszukiwaniu grzybów i po kilkunastu latach nieobecności na trasach grzybowych, znów się na nich pojawiłam. Właśnie z tego jednego powodu - niesamowitych uszek.
Opublikowane 1 marca 2010, godz. 16:47
Od dość dawna marzyłam o tym, by spróbować jeździć na snowboardzie. Niestety nigdy jakoś się nie składało… aż do tej zimy. Przyznam, że nie jestem już najmłodsza i w sumie żałuję, że wcześniej nie udało mi się wsiąść na deskę, ale czasu nie cofnę, no i może uda mi się to jakoś nadrobić.

Na Czarnej Górze
Deskę - Elan Sense kupiłam w listopadzie i już nie mogłam się doczekać pierwszego śniegu. Niestety zakup innych elementów zajął mi nieco czasu, ale z wyboru jestem zadowolona (buty Northwave, rękawiczki Elan, kask Head)

Widok ze Żmijowca 1153 m.n.p.m (Masyw Śnieżnika)
Na desce po raz pierwszy stanęłam 9 stycznia 2010… i postanowiłam, że pierwsze godziny spędzę z instruktorem, zamiast samemu dochodzić do prostych zasad i po to, by później mniej się męczyć. 3 godziny z instruktorką Anią w Zieleńcu pomogły i ułatwiły mi dalszą naukę. Muszę przyznać, że dziewczyna nie miała łatwego zadania…

Mlade Buky w Czechach
Kolejne weekendy spędzałam wraz ze znajomymi na różnych stokach… oczywiście wybierając te łagodniejsze, po to, by strach nie opanował mnie do końca… jakoś wychodziło, chociaż nadal nie jestem zadowolona ze swojej jazdy… Wśród ośrodków narciarskich w jakich było mi dane poćwiczyć jazdę, były: Černý Důl w Czechach, Czarnów koło Pisarzowic, Andrzejówka, Mlade Buky, Dzikowiec, Łomnica i ostatni weekend lutego - Czarna Góra.

Dzikowiec - Boguszów Gorce
Dopiero w Czarnej Górze przełamałam strach przed wyjechaniem na większe stoki. Jestem z siebie dumna, bo zjechałam z tej wysokiej na 1205 m.n.p.m Czarnej Góry oraz nieco niższego Żmijowca. Wprawdzie mój styl pozostawia wiele do życzenia, no i zaliczyłam kilka bolesnych gleb, ale i tak moim zdaniem jest nieźle.

Andrzejówka - widok ze stoku
Kolejną zimę na pewno przeznaczę na doskonalenie jazdy… bo jeszcze sporo pracy mnie czeka. Wszystkim niezdecydowanym polecam Snowboard, a tradycjonalistów odsyłam do nart (podobno też jest nieźle).

Na zakończenie mały kolaż z moich początkowych, styczniowych zmagań ze śniegiem, prędkością i opanowywaniem deski… oby za rok było jeszcze lepiej…