Opublikowane 14 września 2008, godz. 19:30
Jak zwykle nadszedł czas na filmowe podsumowanie. Kilka filmów udało mi się na szczęście obejrzeć. Wśród nich znaleźć można głupawe komedyjki, trochę sensacji i dramaty. A oto lista z opisami oraz z przerobionymi lub zrobionymi przeze mnie(jak zwykle zresztą) plakatami.
MROCZNY RYCERZ - reż. Christopher Nolan (2008)
Christian Bale gra w tym filmie i ja niby miałabym go nie obejrzeć? Nie było po prostu innej możliwości - przybyłam więc ze znajomymi do kina i zobaczyłam naprawdę świetny film. Na szczęście nie wyglądał jak inne z cyklu Batmanów i nawet w tytule nie posiadał owej nazwy. Myślę, że podobnie jak ma się to z najnowszymi Bondami z Danielem Craigiem, tak i filmy z Batmanem zmieniają nieco kierunek w jakim dotychczas szły. Koniec z nienaturalnymi i fantazyjnymi postaciami, wreszcie pojawiają się prawdziwe postaci i krew, którą na swojej skórze poczuje również Batman. Gadżety zostają wyparte przez grę aktorską i wspaniałe zdjęcia i chociaż nadal się pojawiają nie są już tak nieprawdopodobne. Kino z najnowszym Batmanem to już inny wymiar, inna jakość - przypomina bardziej film sensacyjny lub thriller niż film z cyklu fantasy. I to się chwali. Poza tym aktorstwo wspięło się na wyżyny, nieodżałowany Heath Ledger w najlepszej swojej roli - Jokera, Aaron Eckhart zmieniający pozycję z dobra na zło czy niesamowity Gary Oldman. Oprócz tego mój ukochany Christian Bale, urocza Maggie Gylenhaaal czy świetny jak zwykle Morgan Freeman. Polecam!
MIŁOŚĆ W CZASACH ZARAZY - reż. Mike Newell (2007)
Nie czytałam jeszcze niestety słynnej powieści Gabriela Garcii Marqueza- Miłość w czasach zarazy. Oglądając jednak film nakręcony na jej podstawie miałam wrażenie, że nie taką historię miał autor na myśli. Piękne plenery, przyjemni w odbiorze aktorzy i historia, której właściwie nie chce się oglądać. Zapewne mogę bez czytania książki stwierdzić, że film jej nie dorównuje. Faktem jest, że przemęczyłam ten film i oprócz zdjęć i piosenki w wykonaniu Shakiry niewiele mi się w nim podobało. Skoro pisarz stworzył tak przewrotną historię miłosną, to warto by było jej elementy jakoś zgrabnie pokazać, być może nawet wyśmiać lub potraktować z większym dystansem. Ci którzy czytali książkę i mieli o niej dobre zdanie mogą obejrzeć film i sprawdzić, czy rzeczywiście lepiej jest czytać piękne powieści niż później oglądać je znacznie przerobione na ekranie.
PERSWAZJE - reż. Adrian Shergold (2007)
Uwielbiam oglądać ekranizacje powieści Jane Austen. Kręcone w Anglii romanse początku XIX wieku w każdej wersji mają nieprawdopodobny klimat. Nie inaczej było z nakręconą powieścią Perswazje z Sally Hawkins i Rupertem Penry-Jonesem w rolach głównych. Film prosty, ale bardzo przyjemny w odbiorze, dzięki świetnej grze i nadmorskiemu, mrocznemu klimatowi Anglii. Polecam wszystkim romantyczkom, ale także osobom tak nieromantycznym jak ja.
PANA MAGORIUM CUDOWNE EMPORIUM - reż. Zach Helm (2007)
Dobrze, rozumiem, to raczej film fantasy dla dzieci i nie powinnam go właściwie oglądać. Powiem tak - bardzo lubię Natalie Portman, bo to świetna dziewczyna, która w dodatku potrafi grać, ale w tym filmie jakoś mnie nie zachwyciła, może dlatego, że cały film po prostu nie był przeznaczony dla mnie. Chciałam ten film zobaczyć już wcześniej, ale udało mi się to dopiero niedawno na DVD i bardzo się cieszę, że nie wymęczyłam go w kinie. Efekty specjalne super, ale o co w tym filmie chodzi? Dustin Hoffman w roku Pana Magorium jest wręcz irytujący, Jason Bateman grający księgowego wygląda tak jakby chciał poderwać Natalie Portman, ale nie mógł, a cała otoczka filmu jest dziwna i bardzo nierealna. Czary są, ale nie czuje się zaczarowana, daleko temu filmowi do wspaniałego kina familijnego w stylu dzieł Spielberga.
WOJNA CHARLIEGO WILSONA - reż. Mike Nichols (2007)
Cóż mogę powiedzieć o filmie Wojna Charliego Wilsona… otóż jest to film opowiadający o kongresmenie z Teksasu (film oparty na prawdziwej historii), który kocha życie i dobrą zabawę, a przy okazji nienawidzi komunistów i pragnie z nimi walczyć. Komuniści oczywiście znajdują się w Rosji, przy okazji uciskając mieszkańców Afganistanu. Historia właściwie się nie zmienia, bo Rosja lubi od czasu do czasu pouciskać jakiś kraj, a nawet i swój. O treści filmu nie chcę się za wiele wypowiadać, bo nie za bardzo znam się na polityce zagranicznej (trochę owszem i wiem, ale to za mało by się wypowiedzieć i w dodatku mądrze). Mogę tylko powiedzieć, że film odebrałam bardzo pozytywnie szczególnie dzięki aktorom. Ale nie ma się co dziwić, w końcu grają w nim takie gwiazdy jak Tom Hanks, Julia Roberts, Philip Seymour Hoffman czy też młode śliczne aktorki takie jak Amy Adams czy Shiri Appleby. No i można nakręcić lekki film o poważnych sprawach - wystarczy wtrącić trochę alkoholu, młodych dziewcząt, seksu i narkotyków i wszystko ładnie się prezentuje… ale cóż - takie właśnie mają życie kongresmeni.
ZABÓJSTWO JESSE’EGO JAMESA PRZEZ TCHÓRZLIWEGO ROBERTA FORDA - reż. Andrew Dominik (2007)
Na plakacie promującym film napisano, że to arcydzieło (że co?) i że ten film już teraz wykazuje znamiona klasyki (klasyka to na pewno nie jest), a także że jest przejmujący (może odrobinę), poetycki (bo dużo milczą i fajne światło jest) i wnikliwy (ale nie rozumiem, w czym wnikliwy?) i że to porywająca historia (moim zdaniem trochę nudnawa). O aktorach grających główne role wypowiedziano się, iż Brad Pitt przykuwa uwagę (tak się pisze, jak nie można nic lepszego wymyślić, a jak ma nie przykuwać uwagi skoro gra jedną z głównych ról), zaś Carey Affleck to po prostu objawienie (Dobrze chłopak gra, nawet przerażająco, to go wplątują w jakieś objawienia).I tyle z plakatu się można dowiedzieć. A cóż by mieli napisać? Że film jest tak długi jak jego tytuł? Że przynudza i chociaż są niezłe momenty, to klasykiem z pewnością nie zostanie. Tak się raczej filmu nie reklamuje… chociaż, może taki sposób byłby najlepszy?
AMERICAN GANGSTER - reż. Ridley Scott (2007)
Ridley Scott potrafi kręcić filmy - wystarczy przypomnieć Helikopter w Ogniu, Gladiatora lub Sztorm. Tym razem postanowił dotknąć lat 70 - tych, spotkać się z dystyngowanymi gangsterami i powęszyć trochę w narkotykowym światku. Historię narkotykowego króla z Harlemu - Franka Lukasa - ogląda się z prawdziwą przyjemnością oczywiście nie tylko dzięki wspaniałej reżyserii i pięknym, bogatym wnętrzom, ale przede wszystkim dzięki niesamowitemu Denzelowi Washingtonowi, który nadał postaci mnóstwa niezwykłych cech. Wygląda nieziemsko, jest szarmancki, a przy tym bezwzględny i nieustępliwy. Na dokładkę do tej doskonałej porcji aktorstwa dorzucono nie mniej utalentowanego Russella Crowe, z którym reżyser współpracował wcześniej na planie filmu Dobry Rok i Gladiator. Panowie widocznie bardzo lubią wspólnie pracować, bo Crowe otrzymał rolę w kolejnym filmie Scotta - Notthingham, gdzie wcieli się w rolę samego Robina Hooda i Szeryfa z Notthingham. Pozostaje tylko czekać, robiąc np. powtórkę filmu American Gangter. Swoją drogą dziwne, że polski dystrybutor nie nazwał filmu - Amerykański Gangster lub co gorsza np. Król Harlemu, jak to czasem bywa ze zmianami tytułów w Polskiej kinematografii.
CHŁOPAKI TEŻ PŁACZĄ - reż. Nicholas Stoller (2008)
Kolejny dziwny tytuł - jeśli ktoś myślał, że to druga część filmu - Chłopaki nie płaczą, to chyba nieco się zdziwił w sali kinowej. Jeśli podobieństwo do Polskiego filmu ma zachęcić do pójścia do kina, nawet jeśli był to dobry film, to ja dziękuje, ale postoje. Film nazywa się Forgetting Sarah Marshall, co w wolnym tłumaczeniu i może za dosłownym oznacza - Zapominanie o Sarze Marshall. Ale jak zapomnieć o blond ślicznotce, skoro się ją naprawdę kochało? No właśnie jak? Najlepiej wyjechać na cudowne wakacje do pięknego i bardzo słonecznego miejsca, gdzie ona także będzie, wraz z nowym, angielskim i znanym chłopakiem i rozkoszować się miłymi chwilami w towarzystwie uroczej i o wiele bardziej seksownej niż eks, dziewczynie z recepcji hotelu. I co? I dowiedzieć się trzeba również, że Twoja blond eks to typowa, nudna egoistka, która myśli tylko o sobie - właśnie tak najłatwiej zapomnieć o Sarze Marshall.
HELLBOY: ZŁOTA ARMIA - reż. Guillermo del Toro (2008)
Nie widziałam pierwszej części Hellboya, ale jakoś specjalnie nie żałuję… może kiedyś. Za to na drugą wyciągnęła mnie męska część znajomych, którzy pragnęli zgłębić świat niezwykłych postaci. Jakie miałam wyjście - zgodziłam się i chwilę później siedziałam z wielką colą w ciemnej sali kinowej. A co z filmem? Rozbawił mnie - był po prostu, eee… no właśnie nie wiem jaki. Niby typowa rozrywka, ale coś jednak w sobie zawierał, kilka przesłań można by było z tego filmu wyłuskać. Poza tym parę ciekawych i zabawnych momentów, dużo efektów specjalnych i kilka obrzydliwości, które upodobał sobie reżyser. Wyszłam z kina z trochę dziwną miną na twarzy, bo naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć. Wyszło na to, że film mi się nie spodobał… ale czy aby na pewno?
NIE WSZYSTKO ZŁOTO CO SIĘ ŚWIECI - reż. Andy Tennant (2008)
No powiedzcie - jak można nie lubić tej pary aktorów. Razem wyglądają niesamowicie, grają niesamowicie i jest między nimi niesamowita chemia. Widać też, że na planie świetnie się dogadują i bardzo się lubią. Aż dziw, że nie wyszło z tych ich gierek coś więcej. Film - Nie wszystko złoto co się świeci to przygodowa komedia romantyczna i zawiera w sobie wszystkie te niezbędne elementy, które ważne są i w filmie przygodowym i w komedii romantycznej. Jest miło, zabawnie, są piękne krajobrazy, odrobina grozy, oryginalne postaci i niezliczone skarby. Cóż więcej oczekiwać… może to nie film Jak stracić chłopaka w 10 dni, ale po prostu film, który bardzo miło się ogląda wtedy, gdy człowiek naprawdę chce się wyluzować. Film nie tylko dla kobiet.
Opublikowane 15 sierpnia 2008, godz. 22:25
Ostatnio nie miałam zbyt wiele czasu, a może nawet ochoty na oglądanie filmów, jednakże kilka się uzbierało i teraz właśnie podzielę się swoją na ich temat opinią. Ponieważ oglądam wszystko (może z wyjątkiem horrorów za którymi nie przepadam), to w tym zestawieniu znajdą się naprawdę różne obrazy. Zapraszam
TRANSFER - reż. Gavin Hood (2007)
Jeden z lepszych filmów jakie ostatnio widziałam. Transfer to opowieść o tym, jak można zniknąć bez śladu i zostawić rodzinę w niewiedzy. I że czasem warto płacić kartą na pokładzie samolotu. Film o tym jak nienawiść niszczy ludzkie życie, jak pomówienie czy jeden fałszywy telefon może odmienić Twój los. Film o walce o swoje szczęście ze znanymi gwiazdami w rolach głównych. Nie ma się co dziwić, że po takim filmie Jake Gyllenhaal zechciał być z Reese Witherspoon (chociaż tak naprawdę nie spotkali się w żadnej ze scen) Zasadnicza Meryl Streep na dokładkę. Szkoda tylko, że w filmie nie było tylu emocji, na jakie zasługiwał.
CHYBA KOCHAM SWOJĄ ŻONĘ - reż. Chris Rock (2007)
Nie ma co się rozpisywać nad filmem, który mógłbyć dobry, jednak nie jest. Dlaczego? Przede wszystkim najbardziej w tym obrazie drażniła mnie rola Chrisa Rocka, który również reżyserował ten film. Nie dość, że nie był dobrym lektorem, to w dodatku grał jak tekturowa makieta. Nic nie dało postawienie obok niego niebrzydkich przecież kobiet - makietą tekturową pozostał.W dodatku w ogóle nie dziwiłam się głównemu bohaterowi, że nagle widział niemalże nagie kobiety na ulicach, skoro żona otwarcie odmawiała “obowiązku małżeńskiego”. Boląca głowa żony bohatera, która uważała seks za coś niegodnego i odsunęła od siebie ukochanego, by zająć się dziećmi - naprawdę, można ześwirować. Film miał potencjał - ale prawdopodobnie zanim Chris Rock wraz z przyjaciele zabrali się za pisanie scenariusza.
HANCOCK - reż. Peter Berg (2008)
Początek świetny - koniec… no cóż, widać, że scenarzyści w Hollywood strajkowali. Film wygląda jakby podzielony był na dwie części - tę dramatyczną, miłą do oglądania i tę komiczną - zupełnie niezjadliwą. Jednak trzeba przyznać - Will Smith ma w sobie coś - nieważne kim jest - zawsze świetnie się prezentuje - nawet gdy jest pijanym superbohaterem wbijającym się w asfalt. Hancock mógłby być postacią wielowymiarową, gdyby ktoś popracował nad postacią. Uważam, że nadużywanie alkoholu tylko dlatego, że nie ma się pojęcia kim się jest, to chyba lekka przesada. Brakowało temu filmowi czegoś, co zmieniłoby go chociażby w super widowisko. Kilka gwiazdek za Willa i efekty specjalne.
NAJPIERW STRZELAJ POTEM ZWIEDZAJ - reż. Martin McDonagh (2008)
Naprawdę udany film - nietypowy czarny humor z miastem w tle, o którym nikt nie wspomina, iż jest godnym zwiedzenia. Brugia, czyli flamandzka Wenecja świetnie się prezentuje w obiektywie i naprawdę dała z siebie wiele, by ten film zyskał na wartości. Dwóch zabójców z dylematami, rozprawiający o życiu - to trzeba koniecznie obejrzeć. Nie zapominajmy o świetnych rolach pierwszo- i drugoplanowych. Jak dla mnie - wystrzałowy…
A WŁAŚNIE, ŻE TAK! - reż. Michael Lehmann (2007)
A właśnie, że tak - polski tytuł mówi wiele… Komedia romantyczna dla wielbicieli gatunku. Matka trzech córek pragnie wydać za mąż najmłodszą ze swych pociech. Tak jakby wychodzenie za mąż, było jedyną możliwością i celem samym w sobie. Dziwna rola Diane Keaton, która za wszelką cenę chce znaleźć adoratora dla swojej niebrzydkiej córki. Jak się okazuje wybiera źle, bo córeczka i tak ma swoje zdanie… Kto by pojął kobiecą naturę - scenarzystki, które stworzyły tę dziwaczną historię na pewno jej nie znają do końca.
KOCHANICE KRÓLA - reż. Justin Chadwick (2008)
Film kostiumowy ze świetnymi aktorami w rolach głównych. Znana historia angielskiego króla, któremu kochanki nie wystarczały, a jak już wystarczały, to należało ich się pozbyć w odpowiedni, często nieprzyjemny sposób. Zmysłowa, ale niepewna siebie Scarlett Johansson oraz ambitna i seksowna Natalie Portman - obie straciły ukochanego króla, jedna wydała na świat najpotężniejszą królową, a druga stanęła na ślubnym kobiercu, by następnie utracić swe życie… Która z nich? Przekonaj się oglądając ten całkiem niezły film.
PIOTRUŚ I WILK - reż. Suzie Templeton (2006)
Nagrodzony Oscarem Piotruś i Wilk to półgodzinna opowieść o poszukiwaniu wolności i konfrontacji ze złem. Świetna animacja lalkowa pokazuje, jak bez użycia komputera stworzyć opowieść, która będzie zapierać dech w piersiach, nie posiadając żadnych efektów specjalnych. Historia osieroconego chłopca, mieszkającego z dziadkiem, dla którego zewnętrzny świat to zagadka, którą trzeba rozwiązać, a niebezpieczeństwa czyhające na zewnątrz, to po prostu element naszego życia. Polecam.
CO SŁYCHAĆ KOTECZKU - reż. Clive Donner (1965)
Nie dziwię się Wood’emu Allenowi, że właśnie po tym filmie, postanowił zająć się reżyserią własnych scenariuszy. W końcu tylko scenarzysta tak naprawdę wie, o co chodzi w jego opowieści. Co słychać koteczku miał potencjał, był zabawny, miał odpowiednie momenty, jednak bez ręki mistrza po prostu nie dawał sobie rady. Plątał się i mieszał, no i brakowało odpowiednich napisów, świadczących o tym, że to dzieło mistrza. Dzieło, tylko na papierze niestety. Film warto obejrzeć dla ślicznej Romy Schneider, przystojnego Petera O’Toole i swojskiego Woodego Allena.
Opublikowane 3 lipca 2008, godz. 22:11
Minęło sporo czasu od ostatniego wpisu na temat filmów, a filmów jednak zbyt dużo nie obejrzałam. Miało to oczywiście związek z prawie miesięczną nieobecnością w domu. Do tego czasu udało się jednak kilka pozycji filmowych zobaczyć. Oto one:
NOC W MUZEUM - reż Shawn Levy (2006)
Noc w Muzem z Benem Stillerem w roli głównej to z pewnością kino familijne. Możesz usiąść z dziećmi na kanapie i wspólnie rozkoszować się dość oryginalną bajką. Można powiedzieć, że film ten posiada wszystko: akcję, humor (może nie za wysokich lotów, ale jednak), fajnych aktorów, bardzo dobre efekty specjalne i ciekawą fabułę. No cóż - niewątpliwie posiada to wszystko. Film zapamiętałam - więc taki jednak zły nie jest. Niestety dobijało mnie w tym filmie, jak zresztą w większości familijnych produkcji - moralizatorstwo i niestety - polski dubbing, który w tym filmie naprawdę kuleje. Moim skromnym zdaniem - dubbingować powinno się jednak tylko bajki animowane w stylu Shreka lub Madagaskaru, reszta - albo lektor albo dzieci muszą szybko nauczyć się czytać. Film nie powala na kolana, ale obejrzeć nikomu nie bronię.
CZARNA DALIA - reż. Brian De Palma (2006)
Czasem nie wystarczy zatrudnić do filmu Scarlett Johansson, Josha Hartnetta, Aarona Ekharta i Hilary Swank… czasem to jeszcze gorzej dla filmu, jeśli obraz powstaje pod okiem znakomitego reżysera, który ma do dyspozycji wspaniałych aktorów i nic z nimi nie robi. Gorzej - pozwala im nie grać, pozwala im tworzyć puste, papierowe, drewniane i pozbawione życia postaci. To nie Czarna Dalia zginęła, a postaci kreowane przez bardzo dobrych aktorów. Zresztą, czepiając się kolejnych szczegółów - film Czarna Dalia jest tak naprawdę o niczym. Na plus zdjęcia (zresztą operator nominowany do wielu nagród), podobnie stylizacja (jak oni wszyscy ładnie wyglądają), a co z resztą? Film miał nawiązywać do stylu Noir… i właściwie tylko miał nawiązywać… na obietnicach się skończyło.
LEJDIS - reż Tomasz Konecki (2008)
Skoro obejrzałam poprzedni film Tomasza Koneckiego - Testosteron, to wypadało obejrzeć jego kolejny - tym razem opowiadający o sile kobiet. I cóż mogę powiedzieć - mam mieszane uczucia względem tego filmu - bo niby mi się podobał, a niby Testosteron był lepszy, a niby dokładnie nie wiem. Rzadko chodzę na polskie filmy do kina, nie oglądam też zbyt wielu w domu, ale ten film miał jednak w sobie coś. Przede wszystkim barwne postaci kobiet i nieco mdłe mężczyzn. Szybkie dialogi, oryginalne zresztą jeśli chodzi o kobiety i dość dużo jednak testosteronu (w damskim wydaniu). Film byłby jednak bardziej zjadliwy, gdyby nie dość dziwne jak dla mnie zakończenie… Bardzo nierealistyczne i nie mające zbyt wiele wspólnego z całą resztą. No, ale nie można mieć wszystkiego.
DANNY ROSE Z BROADWAYU - reż Woody Allen ( 1984)
Miesiąc bez filmu Woody’ego Allena miesiącem no może nie do końca, ale straconym jest. Tym razem, zupełnie przypadkiem, padło na film Danny Rose z Broadwayu. Danny Rose, w tej roli oczywiście fantastyczny Woody, to nie mający szczęścia impresario, który niestety ma do dyspozycji niezbyt atrakcyjne gwiazdy do promowania. Ma jednak jednego atystę, któremu poświęca się niemalże całkowicie… I właściwie na tym zakończe, gdyż jest to kolejny film Woodego, który naprawdę warto zobaczyć. Film być może nie porywa, chociaż scenariusz był nominowany do Oscara i zdobył nagrodę Bafta i WGA, to jednak go naprawdę polecam. Jak zwykle świetne dialogi do tego spotkania z mafią, stare piosenki iwartka akcja. Woody w swej najlepszej formie.
SEKS W WIELKIM MIEŚCIE - Michael Patrick King (2008)
Wciąż seksowne, wciąż atrakcyjne, ale już nie samotne… cztery mieszkanki Nowego Yorku po czterech latach od zakończenia serialu znów dają o sobie znać. Tym razem są już nieco starsze, bardziej dojrzałe i pragną się ustatkować. Przynajmniej chęć taką wyraża główna bohaterka - Carrie Bradshaw. Ale czy na pewno tego chce? Nie wiem czy film został nakręcony dla fanów serialu (co nich się zdecydowanie zaliczam) czy dla pozostałej widowni, ale chociaż mi się spodobał, nie bardzo wiem po co właściwie go nakręcono. No dobrze… pieniądze - jedna sprawa. Moim zdaniem jednak błędem było zakończenie serialu, a tworzenie wersji kinowej nigdy nie przynosi fabule nic dobrego. W tym wypadku, owszem, dowiadujemy się co u bohaterek słychać, ale nie są już takie, jak je zapamiętałam. Nieco przygasły w moich oczach. No i przecież serial zakończył się dobrze, nie było niedokończonych wątków, wszystko zmierzało w dobrym kierunku i można było sobie spokojnie resztę dopowiedzieć. Poza tym, filmowa wersja pokazała praktycznie to samo, co zakończenie serialu… Miło, że ktoś przpomniał o tej kultowej serii, ale film można było sobie darować… Obejrzeć oczywiście można, bo film, jak i serial jest przyjemny dla oka.
MICHAEL CLAYTON - reż. Tony Gilroy (2007)
W sumie na początku ten film nawet mi się podobał, z czasem po prostu zaczął mnie nudzić. Nakręcony w stylu takich filmów jak np. 21 gramów czy American Beauty. W odróżnieniu jednak do tamtych obrazów, Michael Clayton jest po prostu nudny. No i ile można patrzeć na George’a Clooneya. Niestety, reżyser tego filmu nie poradził sobie z własnym scenariuszem. Lepiej wychodzi mu pisanie, np cała seria Bourne’a czy np. Adwokat Diabła. Jeśli zaś chodzi o tematykę filmu, to naprawdę wolę obejrzeć żywą Julię Roberts w Erin Brockovich. (Swoją drogą, czemu takie filmy nazywane są nazwiskami głównych bohaterów?
ELIZABETH - ZŁOTY WIEK - reż. Shekhar Kapur (2007)
Piękne kostiumy, wspaniałe plenery, dopracowane w najdrobniejszych szczegółach wnętrza, dalekie plany, rozmach i przepych - prawdziwy Złoty Wiek panowania królowej Elżbiety I. Film bardzo dobry, chociaż oczywiście nie uniknie porównać z doskonałą pierwszą częścią, która zdecydowanie była lepsza. Jednak cieszę się, że powstała kontynuacja, gdyż nie można zarzucić twórcom, że nie starali się pokazać życia królowej jak najlepiej. Przeczytałam biografię Elżbiety I i muszę przyznać, że była bardziej fascynującą kobietą, niż to zostało pokazane w filmie… chociaż kto wie jaka była naprawdę?
DUCHY GOI - reż. Milos Forman (2006)
Doskonałe aktorstwo, wspaniała scenografia i ciekawy temat - czyli jak zrobić dobry i wciągający film. Historia przemocy podczas Hiszpańskiej Inkwizycji, obłuda, fałsz, zakłamanie i hipokryzja - nic co ludzkie nie było im obce. Wspaniałe dwie role Natalie Portman, Stellan Skarsgard’a i Javier Borden’a… Być może film Duchy Goi nie zostanie w mej pamięci nazbyt długo, ale uważam, że można go spokojnie ( a może niespokojnie) obejrzeć. Polecam!
CO SIĘ ZDARZYŁO W LAS VEGAS - reż. Tom Vaughan (2008)
Uwaga - a teraz napiszę jak się skończył ten film - uwaga…. skończył się, no skończył się… masz jeszcze czas nie czytać tego, co tu napisałam - skończył się oczywiście jak to przystało na komedię romantyczną - dobrze. A czego się spodziewaliście? To nie melodramat, w którym bohaterowie giną, to po prostu kolejny film z tego cyklu… Miłość jest wszędzie, znajdziesz ją nawet po pijaku w kasynie. Cameron Diaz i mąż Demi Moore ( no dobra - Ashton “Entuzjazm” Kutcher) zagrali na wyrównanym poziomie i niczym nie zaskoczyli. W sumie po co mieli zaskakiwać widza, już samo zakończenie jest bardzo zaskakujące. Ciekawa tylko jestem, czy rzeczywiście można kogoś zmusić by wytrwał w małżeństwie?
300 - reż. Zack Snyder (2006)
Filmy na podstawie komiksów Franka Millera są zawsze niesamowite. Zachwycił mnie Sin City, a teraz 300 - historia Spartan, walczących z Persami. Film ma doskonały klimat, niesamowite, nierealistyczne zdjęcia, oryginalny sposób kręcenia scen, zabawne dialogi i świetnych aktorów - czyli wszystko co sprawia, że takie dzieło po prostu chce się oglądać… Polecam wszystkim tym, którzy go jeszcze nie widzieli… Naprawdę warto zobaczyć.
MIŁOSNA ZAGRYWKA - reż. Bobby Farrelly , Peter Farrelly (2005)
Bardzo chciałam zobaczyć ten film, gdyż został nakręcony na podstawie książki jednego z moich ulubionych pisarzy - Nicka Hornby’ego. Ale ludzie, no… książka Futbolowa Gorączka jest o piłce nożnej, o Arsenalu, o zupełnie innym typie kibica niż… i właśnie - amerykański film nie mógł, bo niby jak, być chociaż odrobinę podobny do filmu Był sobie chłopiec (również na podstawie książki Nicka Hornby’ego). Nie mógł - bo opowiada historię fana Baseballu… Naprawdę, nie mam nic do tej gry - ale po co kręcić film na podstawie czegokolwiek, skoro potem nie trzyma się oryginału ani nawet na malutką, maleńką odrobinkę. No dobra - ten film to typowa komedia romantyczna -a Futbolowa gorączka była o Piłce Nożnej w czystej postaci… Nie nie, to kompletnie nie ma sensu…
SWEENEY TODD - DEMONICZNY GOLIBRODA Z FLEET STREET - reż Tim Burton (2007)
Naprawdę bardzo lubię filmy Tima Burtona - mają swój klimat, różnią się znacznie od filmów innych twórców i są po prostu oryginalne. Sądziłam, że polubię Sweeney Todda - w końcu klimat jest, aktorzy dobrzy sa, piosenki musicalowe również, fabuła jakaś też się znalazła, reżyser i operator wykonali świetną robotę … no i właśnie - tak mi się wydawało… ale już na pewno nie polubię tego filmu. Dlaczego? Bo był nudny, przeciągany i nie uratował go nawet nieziemski klimat ani doskonali aktorzy… mniej więcej od środka obejrzałam to “dzieło” na podglądzie… Niestety, bardzo mi przykro - Gnijąca Panna Młoda wyszła znacznie, znacznie lepiej…
WANTED - ŚCIGANI - reż. Timur Bekmambetov (2008)
Ha ha ha. Film należy do gatunku: Akcja. Ha ha ha. No może troszeczkę. Reszta to niezgrabnie złożona komedia, a może raczej satyra na bractwa. Bo niby dlaczego od jakiegoś krosna (tak, dobrze napisałam) ma zależeć nasz los? Albo czy parafina rzeczywiście szybciej (w kilka godzin) leczy rany i złamania? I broni tego filmu tylko mój ulubiony aktor - James McAvoy, dla którego to właśnie poszłam na ten film. Ogólnie dość zabawny film - scenarzyści mieli naprawdę oryginalne pomysły. Mimo wszystko, naprawdę dobrze bawiłam się na tym filmie… Czy krosno wie, co jutro zjem na śniadanie?